Otwarcie stałego cyrku „Olimpia” na Jeżycach w 1932 roku było bardzo dużym sukcesem, fot. Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu
Po bankructwie cyrku, jego właściciel Andrzejewski sprzedał posiadłość, a budynek już nigdy nie odzyskał swej dawnej świetności, fot. Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu
Choć miasto chciało wyremontować budynek i umieścić w nim Teatr Muzyczny, to plany te uległy legły w gruzach wraz z pożarem cyrku w 1997 roku, fot. Miejski Konserwator Zabytków

Jeżycki cyrk Olimpia – „miejsce przeróżnych uciech”

Pomysłodawcą i twórcą cyrku znajdującego się niegdyś przy ulicy Poznańskiej był lawirant i miejscowy krętacz Roman Andrzejewski. Aby zdobyć pieniądze na budowę cyrku i angaż artystów, uciekł się do się do sprytnego fortelu. Wypożyczył na jazdę próbną ekskluzywny samochód, którym objeżdżał wierzycieli oraz artystów, przedstawiając się jako dyrektor cyrku. Wykreowany przez niego wizerunek pomógł mu zdobyć środki na rozpoczęcie interesu. Uzyskał od miasta drewnianą kopułę z dawnego pawilonu PeWuKi, udało mu się też zatrudnić wielu renomowanych artystów. Otwarcie „Olimpii” w 1932 roku było sukcesem, lecz wpływy nie były tak duże, jak spodziewał się właściciel. Nieopłacani artyści publicznie domagając się zapłaty, odchodzili z cyrku. Andrzejewski sprzedał posiadłość, a budynek już nigdy nie odzyskał świetności „miejsca przeróżnych uciech”. Po wojnie stał się magazynem Teatru Wielkiego. Tę funkcję pełnił aż do sylwestra 1995 roku, kiedy doszczętnie spłonął.

U zbiegu ulicy Bukowskiej i Grunwaldzkiej w 1895 roku powstała druga na Jeżycach elektrownia, fot. Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu

Jeżyckie elektrownie

Władze Jeżyc po nieudanych próbach podłączenia gminy do sieci gazowej Poznania wzięły sprawy w swoje ręce. Specjalna komisja wybrała ofertę berlińskiej spółki Siemens und Halske, która dostarczyła maszyny parowe do budynku „zakładu świateł elektrycznych”. 1 grudnia 1893 roku uruchomiono – pierwszą w granicach dzisiejszego Poznania – elektrownię przy ul. Słowackiego. Rok później Jeżyce rozświetliło światło z 58 latarni elektrycznych, które zastąpiły lampy naftowe. Niedługo później zapotrzebowanie na prąd na Jeżycach było na tyle duże, że wzniesiono kolejną elektrownię przy dzisiejszej ul. Bukowskiej.

Szpital położniczy przy ulicy Polnej jest jedną z największych placówek położniczych w kraju, gdzie rocznie przyjmuje się tu ponad 7,5 tysiąca porodów, fot. Archiwum Kroniki Miasta Poznania ze zb. CYRYL

Jeżyckie szpitale – poznański inkubator

Budowę szpitala przy ulicy Polnej zakończono w 1901 roku, a niedługo po tym przyjęto pierwsze pacjentki i zainaugurowano pierwszy kurs dla akuszerek. Placówka ukierunkowana była na położnictwo. Początkowo oddział ginekologiczno-położniczy liczył 67 łóżka, lecz wkrótce szpital znacznie się powiększył. Obliczono, że przez 100 lat funkcjonowania placówki urodziło się w niej ponad 400 tysięcy poznaniaków. Dziś klinika przy Polnej jest największym szpitalem położniczym w kraju: rocznie przyjmuje się tu ponad 7,5 tysiąca porodów. Gdy dodamy do tego ponad 2,5 tysiąca noworodków rodzących się każdego roku w szpitalu im. Franciszka Raszei, działającym przy zbiegu ulic Poznańskiej i Mickiewicza, okaże się, że imponująca liczba dzieci swój pierwszy krzyk wydała na Jeżycach.

Ponad sto lat temu na Jeżycach funkcjonowało wiele ogródków restauracyjno-rozrywkowych. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
Lokalizacja Jeżyc, które leżały w niewielkim oddaleniu od miasta, wśród zieleni, sprzyjała zakładaniu takich miejsc. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
Jedne ogródki urządzane były z dużym rozmachem, inne prezentowały się dość skromnie. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
W ogródkach znajdowały się, oprócz części restauracyjnej, gdzie można było dobrze zjeść i wypić, również miejsca przeznaczone na rekreacje i rozrywkę. Fot. Biblioteka Uniwersytecka

Jeżyckie établissementy – ogródkowy zawrót głowy

To, że Jeżyce uchodzą dziś za gastronomiczne zagłębie Poznania, nie jest niczym nowym. Już grubo ponad sto lat temu funkcjonowało tu wiele ogródków restauracyjno-rozrywkowych, które z francuska zwano établissmentami. Lokalizacja Jeżyc, które leżały poza murami fortecznymi, zarazem jednak w niewielkim oddaleniu od miasta, wśród zieleni, sprzyjała zakładaniu takich miejsc. Jedne ogródki urządzane były z dużym rozmachem, inne prezentowały się dość skromnie. Znajdowały się w nich, oprócz części restauracyjnej, gdzie można było dobrze zjeść i wypić, również miejsca przeznaczone na rekreacje i rozrywkę: place zabaw, fontanny, strzelnice, muszle koncertowe, kręgielnie, miejsca do tańca i wiele innych. Pełniły one również funkcję miejsc spotkań lokalnych stowarzyszeń i grup społecznych. Wśród jeżyckich établissmentów warto wspomnieć „Młyn Jeżycki” przy stawach na ul. Kościelnej, ogród Wilhelma Klandego u zbiegu dzisiejszych Dąbrowskiego i Roosevelta, znany z oferty tanecznej dla gminu „Fischerslust” oraz najlepiej udokumentowany „Zum Tauber”.

Koszary 6. Pułku Grendierów powstały na początku lat 80. XIX wieku w związku z decyzją władz pruskich o modernizacji poznańskiej twierdzy. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
Na południe od ulicy Bukowskiej powstał zespół monumentalnych ceglanych gmachów pokrytych żółtym i czerwonym klinkierem. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
W czasie powstania wielkopolskiego koszary był przedmiotem zmagań między stronami konfliktu. Fot. Biblioteka Uniwersytecka

Jeżyckie koszary – na zachodzie bez zmian

Obszerny kompleks budynków obejmujący południowo-zachodnią część Jeżyc to dawne koszary 6. Pułku Grendierów, które powstały na początku lat 80. XIX wieku w związku z decyzją władz pruskich o modernizacji poznańskiej twierdzy. Dla jej obrony potrzebna była odpowiednia liczba wojska, które należało gdzieś ulokować. W związku z tym podjęto szeroko zakrojone prace budowlane w zachodniej części pierścienia fortecznego. Na południe od ulicy Bukowskiej powstał zespół monumentalnych ceglanych gmachów pokrytych żółtym i czerwonym klinkierem, dla których przewidziano funkcje mieszkalne i gospodarcze. W kolejnych latach kompleks ten znacznie rozbudowano, a w 1908 roku po drugiej stronie dzisiejszej ulicy Szylinga wniesiono połączone z nim kasyno oficerskie. W czasie powstania wielkopolskiego koszary był przedmiotem zmagań między stronami konfliktu. Ostatecznie do zbrojnego zdobycia kompleksu przez Polaków nie doszło, a grenadierzy uzyskali prawo honorowego wycofania się z Poznania z bronią w ręku.

Elewacja domu studenckiego Jowita wyłożona została tłuczniem z białej porcelany z Chodzieży, fot. Wikimedia Commons/Ziko

Jowita – wieżowiec z porcelany

Mimo tego, że projekt Jowity przewidywał 13 kondygnacji, to Warszawa – broniąc prymatu stolicy – dozwalała w miastach wojewódzkich na budowę jedynie 11-piętrowych wieżowców. Taką też wysokość ostatecznie uzyskał jeżycki wysokościowiec. Elewacja budynku wyłożona została tłuczniem z białej porcelany, pochodzącym z fabryki w Chodzieży. Na zasadzie kontrastu miała w dzień odbijać promienie słoneczne, a w nocy być tłem dla świateł z budynku. Sprzyjał temu fakt, że w akademiku, centrum studenckiego życia, światło rzadko gasło. To kultowe dla całych pokoleń poznańskich studentów miejsce z nostalgią wspomina wielu dawnych mieszkańców.

Kamienica przy ul. Dąbrowskiego 8 stanowi jeden z niewielu przykładów tzw. stylu okrętowego w architekturze Poznania, fot. Wikimedia Commons/MOs810

Kamienica okręt – ulica Dąbrowskiego 8

Z Jeżyc do Bałtyku jest bardzo blisko, więc nie może dziwić, że w niedalekiej odległości od „morza” zacumował okręt. Kamienica przy ulicy Dąbrowskiego 8 stanowi wyjątek na skalę całego Poznania, ponieważ jest jedynym przykładem tzw. stylu okrętowego w architekturze miasta. Budynek wzniesiony w okresie międzywojennym charakteryzuje się półokrągłymi balkonami, które kojarzą się z aerodynamicznymi formami stosowanymi przy budowie statków.

Swą nazwę wzięła od kaponiery kolejowej, pruskiego obiektu fortecznego wzniesionego na początku lat 70. XIX wieku. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
Umiejscowiono ją pod nasypem ziemnym, sąsiadującym z wiaduktem, który stanowił cześć drogi wylotowej z Poznania w kierunku Jeżyc. Fot. Biblioteka Uniwersytecka

Kaponiera – betonowe wrota Jeżyc

Swą nazwę wzięła od kaponiery kolejowej, pruskiego obiektu fortecznego wzniesionego na początku lat 70. XIX wieku. Jej zadaniem była obrona torów kolejowych prowadzących do Torunia i Stargardu. Umiejscowiono ją pod nasypem ziemnym, sąsiadującym z wiaduktem (dzisiejszym mostem Uniwersyteckim), który stanowił cześć drogi wylotowej z Poznania w kierunku Jeżyc. Z czasem całość zaczęto określać mianem Kaponiery. Nazwa ta zakorzeniła się w świadomości mieszańców, choć wielokrotnie znikała z przestrzeni miasta. W okresie PRL-u postanowiono odejść od historycznych naleciałości, a okazją ku temu była realizacja sztandarowych inwestycji komunikacyjnych, którymi zamierzano unowocześnić Poznań. W 1973 roku nadano powstałemu w tym miejscu wielkiemu rondu imię Mikołaja Kopernika. Nazwa Kaponiera powróciła z początkiem lat 90. XX wieku. Wówczas też zainteresowano się zachowanymi pod ziemią fortecznymi kazamatami. Wyeksponowano je ponad dwie dekady później, z chwilą zakończenia długotrwałej i uciążliwej przebudowy ronda, która zakonserwowała na lata betonową skamielinę infrastrukturalną rodem z minionej epoki.

Kazimiera Iłłakowiczówna, poetka i osobista sekretarka Józefa Piłsudskiego, należała do najwybitniejszych postaci życia literackiego Warszawy w dwudziestoleciu międzywojennym, fot. Wikimedia Commons/domena publiczna
Zesłana do Poznania Iłłakowiczówna zamieszkała w kamienicy przy ulicy Gajowej, gdzie dzisiaj znajduje się muzeum-pracownia artystki, fot. Wikimedia Commons/Sidrom
Tablicę upamiętniającą artystkę odsłonięto w pierwszą rocznicę jej śmierci 16 lutego 1984, fot. Wikimedia Commons/Radomil

Kazimiera Iłłakowiczówna – rozstrzelano jej serce w Poznaniu

„Chciałam o kulturze napisać/ naprawdę inteligentnie/ lecz zaczęły kule świstać/ i szyby dygotać i pękać. (…) A ja na tym moście jak kiep/ do essayu oczy przysłaniam,/ krew nie płynie już, już tylko skrzep.../ Rozstrzelano moje serce w Poznaniu”.
Kazimiera Iłłakowiczówna była poetką i osobistą sekretarką Józefa Piłsudskiego. Po drugiej wojnie światowej nowe władze niechętnie widziały ją w Warszawie, przez co została wysłana do Poznania. Zamieszkała w kamienicy przy ulicy Gajowej, gdzie spędziła resztę swego życia. Nastrój jej „wygnania” objawia się w poezji. Obok „leciutkich” wierszy o ulubionych poznańskich miejscach czy utworów na temat okropnego zimna w kamienicy, gdzie mieszkała Iłłakowiczówna, poetka napisała też komentarz do wydarzeń czerwca 1956 roku Poemat ten stał się dla wielu poznaniaków manifestem, symbolem walki i pamięci o ofiarach zrywu.

Ostatni film w Bałtyku wyświetlono latem 2002 roku, po czym rozebrano budynek kina, fot. Wikimedia Commons
Dzisiaj w miejscu kultowego kina wznosi się nowoczesny wieżowiec, który nawiązuje swą nazwą do kultowego kina, fot. Wikimedia Commons

Kino Bałtyk – morze wspomnień

Charakterystyczny biały budynek u zbiegu ulic Roosevelta i Bukowskiej powstał przy okazji szeroko zakrojonych prac przy organizacji Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 roku. Oprócz mieszkań służbowych dla 37 rodzin pracowników PKO i przestrzeni gastronomicznej znajdowała się tam duża sala kinowa, która mogła pomieścić ponad tysiąc widzów. Kino funkcjonowało początkowo pod szyldem „Stylowego”, później „Oświatowego”, dopiero po wojnie otrzymało nazwę „Bałtyk”. Było to jedno z najpopularniejszych miejsc rozrywki w Poznaniu. Grano w nim najnowsze tytuły, odbywały się najważniejsze premiery, często z udziałem gwiazd. Kultowy był także neon rozświetlający elewację budynku, który zmieniał się kolejno w kowboja, Indianina, kosmonautę i muzyka. Ostatni film w Bałtyku wyświetlono latem 2002 roku, a rok później budynek rozebrano. Na jego miejscu wzniesiono hotel jednej z sieci oraz nowoczesny wieżowiec, który nawiązuje swą nazwą do kultowego kina.