Noach Lasman mieszkał przez pewien czas z rodziną w domu przy ulicy Prusa 14. Fot. Ł. Gdak

Noach Lasman – obrazy nieistniejącego świata

W międzywojennym Poznaniu Żydzi stanowili niewielką, ale wewnętrznie zróżnicowaną społeczność. Byli wśród nich zarówno zamożni przedsiębiorcy, jak i skromni sprzedawcy i rzemieślnicy. Wielu angażowało się społecznie, uczestnicząc w życiu różnych organizacji. Jednym z nich był Noach Lasman, który, jako młody chłopak, działał w drużynie skautowskiej Ha-Szomer-Ha-Cair. Po latach w przejmujący sposób spisał on swoje wspomnienia z przedwojennego Poznania, horroru nazistowskiej okupacji spędzonej w Generalnym Gubernatorstwie oraz prób powrotu do normalnego życia w powojennej Polsce i Izraelu. W tej, jedynej w swoim rodzaju, osobistej relacji chwile szczęścia przeplatały się z aktami antysemityzmu, niewyobrażalnymi zbrodniami i heroicznymi poświęceniami. Cudem ocalały z Zagłady Lasman powrócił po wojnie do Poznania. Wraz z rodziną mieszkał przez pewien czas w domu przy ulicy Prusa 14, kilka kroków od miejsca urodzenia swojego przyjaciela, Zygmunta Baumana.

W budynkach dawnego dworca kolejowego, adaptowanego na restauracje z ogrodem rozrywkowym, spotykali się członkowie klubu kręglarskiego, fot. Biblioteka Uniwersytecka
Z małej menażerii przy restauracji z czasem powstało poważna instytucja, której zarząd w 1875 roku składał się z 15 członków, fot. ze zbiorów Romana Trojanowicza
„Złoty okres” ogród przeżywał za czasów dyrektora Roberta Jeckela, kiedy rozbudowano  część rekreacyjną oraz powiększono liczbę zwierząt (900 okazów reprezentujących 400 gatunków), a roczna frekwencja wynosiła ćwierć miliona odwiedzających, fot. Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa
 Jedną z atrakcji ogrodu zoologicznego była Błękitna Grota (niem. Blaue Grotte) sztuczna jaskinia mieszcząca się na wodzie pod alpinarium, gdzie mieściła się klimatyczna kawiarnia, fot. Biblioteka Uniwersytecka

Ogród zoologiczny – koleżeński żart

Stare Zoo na Jeżycach to jeden z najstarszych ogrodów zoologicznych w Polsce: powstał jeszcze w końcu XIX wieku Poważny wiek instytucji kontrastuje z dość zabawnymi okolicznościami jej powstania. Członkowie koła kręglarskiego z okazji urodzin prezesa stowarzyszenia postanowili ofiarować mu nietypowy prezent. Każdy z nich podarował mu zwierzę. Wśród nich były: świnia, koza, baran, kot, królik, wiewiórka, gęś, kaczka, kura, paw, a także tresowany niedźwiedź i małpa. Obdarowany prezes zaaranżował z nich mały zwierzyniec w okolicach klubu kręglarskiego, który znajdował się w budynku po dawnej restauracji dworcowej. W tym miejscu do dziś funkcjonuje zoo. Z czasem mieszkańcy Jeżyc coraz chętniej spędzali wolny czas w ogrodzie zoologicznym. Do jego najpopularniejszych mieszkańców zaliczały się słonica Kinga, hipopotam Jurek, żyrafa Agata oraz lew Ajaks. Inną atrakcją ogrodu były rzeźby zwierząt: lwa, konia oraz wilka. Na grzbiecie tego ostatniego pozował do zdjęcia chyba każdy mieszkaniec Poznania.

Szkoła przy ul. Dąbrowskiego to doskonały przykład wiejskiej placówki, jakich wiele można znaleźć na prowincji, fot. Miejski Konserwator Zabytków w Poznaniu
O użyteczności tego budynku świadczy fakt, że nieprzerwanie od ponad 120 lat służy jako szkoła, fot. Ł. Gdak

Old School – stara szkoła przy ul. Dąbrowskiego

Mieszkańcy XIX-wiecznych Jeżyc rozumieli potrzebę edukacji młodzieży, ale początkowo nauczanie odbywało się w prywatnych mieszkaniach, bez odpowiedniej infrastruktury. Wkrótce rozwój wsi i wzrost liczby dzieci zrodziły potrzebę zbudowania szkoły z prawdziwego zdarzenia. Pierwsza taka placówka została wzniesiona przy ulicy Dąbrowskiego w latach 70. XIX wieku. Budynek ten, pierwotnie nieotynkowany, nawiązywał swoją surową, ceglaną fasadą do budownictwa koszarowego Wygląd szkoły korespondował z pruskimi metodami edukacyjnymi, zgodnie z którymi wiedzę wpajano, stosując niemal wojskową dyscyplinę. Do dzisiaj w tym miejscu znajduje się placówka edukacyjna, lecz metody trafiania do świadomości dzieci na szczęście znacznie się zmieniły.

Projektanci osiedla zadbali o zapewnienie wnętrzom odpowiednich warunków doświetlenia. Fot. Wikimedia Commons/mos810

Osiedle pracowników Vesty – zwrot ku słońcu

W drugiej połowie lat 30. XX wieku styl modernistyczny w architekturze dobrze zadomowił się w Poznaniu. Dowodem na to były realizowane wówczas inwestycje mieszkaniowe. Podstawową zasadą nowoczesnego spojrzenia na budowę domów wielorodzinnych było przekonanie, że ich forma powinna wynikać z pełnionej funkcji. Dlatego tak istotna była kwestia zapewnienia wnętrzom odpowiednich warunków doświetlenia. W konsekwencji, projektanci rezygnowali z typowych dla zabudowy kamienicznej podwórek-studni, a nawet, tak charakterystycznych dla tradycyjnej struktury miasta, ciągów pierzejowych. Dobrym przykładem realizacji tych tendencji w praktyce jest, wybudowany w 1938 roku przy ulicy Bukowskiej, kompleks osiedlowy dla pracowników Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych Vesta. Projektant Marian Andrzejewski usytuował proste bryły budynków na osi północ-południe. Co ciekawe, a zarazem znamienne dla tamtych czasów, takie ustawienie uzasadniano nie tylko lepszym położeniem mieszkań względem promieni słońca, ale również potrzebami obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej.

Osiedle było próbą odpowiedzi i na panujący w międzywojennym Poznaniu głód mieszkaniowy. Fot. Ł. Gdak
Zgodnie z nowoczesnym założeniem, miała to być zabudowa tania i zdrowa. Fot. Ł. Gdak
Mieszkańcy uzyskali półprywatną zieloną przestrzeń sąsiedzką. Fot. Ł. Gdak

Osiedle pracowników ZUS – mieszkanie z ubezpieczalni

Zapoczątkowany na przełomie lat 20. i 30. XX wieku światowy kryzys gospodarczy dotknął wszystkie warstwy ludności, wzmógł nierówności społeczne i niezaspokojony, także we względnie zamożnym Poznaniu, głód mieszkaniowy. Sprostanie rosnącym potrzebom było przede wszystkim zadaniem miasta. Niekiedy jednak inicjatywę przejmowały zakłady pracy. W 1931 roku na rogu ulic Szamarzewskiego i Przybyszewskiego wybudowano kolonię domów dla niższych urzędników ZUS. Zgodnie z nadrzędną ideą, miała to być zabudowa tania i zdrowa. Dlatego odwołano się do nowoczesnego projektu opracowanego w skali ogólnopolskiej wspólnie dla kilku miast. Jednym z projektantów był m.in. Stanisław Brukalski. Odpowiednie ustawienie budynków zapewniło mieszkaniom prawidłowe doświetlenie. Mimo modernistycznej prostoty, domom nadano indywidualne akcenty. Z kolei mieszkańcy uzyskali półprywatną zieloną przestrzeń sąsiedzką, oddzieloną od ulicy estetycznym ogrodzeniem.

Ośrodek szkolenia rowerzystów Maksa Lohmeyera, oferował plac do jazdy na wolnym powietrzu oraz obszerną zimową halę przeznaczoną do jazdy poza sezonem. Zimą plac opanowywali miłośnicy jazdy na łyżwach, fot. Biblioteka Uniwersytecka UAM

Ośrodek nauki jazdy na rowerze Maksa Lohmeyera

Nim rowery weszły do powszechnego użytku, wywoływały spore zainteresowanie wśród mieszkańców. Niektórzy krytykowali cyklistów, inni sami chcieli czym prędzej spróbować jazdy na nowym pojeździe. Tym drugim w oswajaniu się z bicyklami pomagał Maks Lohmeyer. Ten właściciel sklepu z rowerami otworzył przy ulicy Bukowskiej szkołę nauki jazdy na jednośladach. Wyjątkowy ośrodek szkolenia rowerzystów oferował plac do jazdy na wolnym powietrzu oraz obszerną halę przeznaczoną do jazdy poza sezonem. Zimą, gdy cykliści przenosili się pod dach, plac opanowywali miłośnicy jazdy na łyżwach, którzy do dyspozycji mieli pokaźne lodowisko. Działalność tego nietypowego miejsca na mapie Jeżyc nie trwała długo, gdyż wkrótce wybudowano na jego miejscu budynek gimnazjum im. Cesarzowej Augusty Wiktorii, czyli dzisiejsze liceum nr I im. Karola Marcinkowskiego.

Manufaktura papierosów „Patria” została założona w 1886 roku przez Franciszka Ganowicza i Jana Wleklińskiego, fot. Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa
Początkowo firma znajdowała się w centrum Poznania, lecz prawdziwy rozwój przedsiębiorstwo przeżyło po przenosinach na dzisiejszą ulicę Staszica, fot. Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

Patria – fabryka papierosów na Jeżycach

Manufaktura papierosów „Patria” została założona w 1886 roku i była własnością Franciszka Ganowicza i Jana Wleklińskiego. Początkowo zajmowała kilka oficyn w centrum Poznania i zatrudniała kilkanaście osób. Prawdziwy rozwój przedsiębiorstwo przeżyło jednak na przełomie XIX i XX wieku, po przenosinach na dzisiejszą ulicę Staszica na Jeżycach. Wówczas fabryka „Patria” stała się największym zakładem wyrobów tytoniowych w Prusach. Stanowiła również wzór przedsiębiorstwa nowoczesnego pod względem zaplecza socjalnego. Fabryka wyposażona była w własną elektrownie, stolarnię i introligatornię, a pracownicy mieli do dyspozycji ochronkę dla dzieci, bibliotekę oraz ośrodek wypoczynkowy w podpoznańskim Puszczykowie. Poznańskie „ćmiki” były pożądanym towarem nie tylko w Wielkopolsce, Prusach, ale także w dalekich koloniach niemieckich w Afryce.

Zasadniczy budynek dworca składał się z dwóch parterowych budynków, między którymi była rozpięta wiata przykrywająca perony, fot. Wikimedia Commons/domena publiczna
Do holu peronowego przylegały dwa piętrowe budynki, w których mieściły się dworzec towarowy oraz pasażerski, fot. Wikimedia Commons/domena publiczna
10 sierpnia 1848 roku wyruszył z jeżyckiego dworca pierwszy pociąg do Szczecina, fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Pierwszy dworzec kolejowy w Poznaniu

Z uwagi na surowe obostrzenia związane z funkcjonowaniem poznańskiej twierdzy pierwszy dworzec kolejowy zlokalizowano poza murami miasta. Z tych samych przyczyn zbudowano go z łatwej do rozbiórki konstrukcji szachulcowej. Pierwszy pociąg kolei żelaznej wyruszył z dworca 10 sierpnia 1848 r. jedyną wówczas trasą do Stargardu. Jakiś czas potem rozrost sieci kolejowej spowodował konieczność budowy nowego, centralnego dworca, a stacja na Jeżycach uległa likwidacji.

Plac Asnyka od lat stanowi ulubione miejsce zabaw najmłodszych mieszkańców Jeżyc, fot. Ł. Gdak
Darczyńców terenu pod plac upamiętnia kamień z tablicą wystawiony w 2012 roku przez wdzięcznych mieszkańców, fot. Wikimedia Commons/MOs810

Plac Asnyka – „najwyższa rozkosz”

Po zniesieniu ograniczeń fortecznych i włączeniu wsi Jeżyce w granice miasta rozpoczął się boom budowlany. Kwartały ulic zabudowywano wysokimi kamienicami. W efekcie zaczęło brakować przyjaznych przestrzeni publicznych i rekreacyjnych terenów zielonych dla mieszkańców. Wtedy małżeństwo Jan i Weronika z Jeskich Kosiccy bezinteresownie podarowali miastu teren ich prywatnego ogrodu z przeznaczeniem na wytyczenie miejskiego placu. Stał się on miejscem, gdzie wychowywały się całe pokolenia „gzubów”, dla których zabawa na placu była „najwyższą rozkoszą” – jak w wierszu patronującego mu Adama Asnyka. Zarówno poetę, jak i donatorów tego miejsca upamiętnia dzisiaj kamień z tablicą.

Figura św. Michała Archanioła wmurowana w wieżę szkoły przy ulicy Słowackiego zaprojektowana była prze króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV, fot. Ł. Gdak
Najbardziej charakterystycznym elementem szkoły jest wieża, dawna strażnica strażacka, która stanowi wyróżniający element jeżyckiej panoramy, fot. Ł. Gdak
Szkoła na Słowackiego składa się z całego kompleksu budynków, które powstawały równocześnie ze wzrostem liczby dzieci, fot. Miejski Konserwator Zabytków

Pod Archaniołem – szkoła przy Słowackiego

Drugi w historii Jeżyc budynek szkolny powstał na terenie zajmowanym przez strażnicę przeciwpożarową. Jego charakterystyczną częścią była wieża do ćwiczeń dla strażaków, obudowana przez dwa skrzydła placówki i zaadaptowana na wieżę zegarową. Dawna strażnica stała się symbolem szkoły oraz charakterystycznym punktem na panoramie Jeżyc. Ciekawym elementem jest wmurowana w jedną z jej ścian figura św. Michała Archanioła, zaprojektowana ponoć przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV. Rzeźba pierwotnie zdobiła Bramę Dębińską, a po jej rozebraniu przeniesiona została na Jeżyce. Przez mury tej szkoły przewinęło się wiele pokoleń jeżyckich rojbrów, a niektórzy ukończyli ją wyłącznie dzięki niebieskiemu wstawiennictwu Archanioła.