Dziennikarz został uprowadzony 1 września 1992 roku spod kamienicy w której mieszkał. Fot. Ł. Gdak
Dzięki zaangażowaniu i zapałowi dawnych współpracowników i przyjaciół dziennikarza, sprawa nadal jest przedmiotem postępowania. Fot. Ł. Gdak

Jarosław Ziętara - zbrodnia bez kary

Wśród wielu łazarskich opowieści są też takie, które pozostają wciąż niezabliźnioną raną. 1 września 1992 roku spod kamienicy w której mieszkał, uprowadzony został dziennikarz „Gazety Poznańskiej”, Jarosław Ziętara. Dalszy ślad po nim zaginął. Tajemnicą poliszynela jest, że zlecenie porwania i zabójstwa wyszło ze środowiska związanego z „przedsiębiorcami” aktywnymi w pierwszych latach polskiej transformacji ustrojowej, którzy potem zrobili błyskotliwe kariery w biznesie i polityce. Porwany dziennikarz tropił nielegalne przejawy ich działalności. Pomimo ciągnących się latami śledztw, do 2020 roku nie udało się pociągnąć do odpowiedzialności nikogo spośród mocodawców przestępstwa. Ziętara nie został jednak zapomniany. Dzięki zaangażowaniu i zapałowi dawnych współpracowników i przyjaciół dziennikarza, sprawa nadal jest przedmiotem postępowania. Wciąż należy mieć nadzieję, że doczeka się swojego finału, okoliczności śmierci dziennikarza zostaną wyjaśnione, jego szczątki – odnalezione, a sprawców spotka zasłużona kara.

'Szwajcarskie' wille Kaiser-Wilhelm-Anlage wyróżniają się w krajobrazie dzielnicy. Fot. Wikimedia Commons, Four.mg

Kaiser-Wilhelm-Anlage. Łazarska Szwajcaria.

Na północ od Ogrodu Botanicznego i Feldschlossu ulokował się jeden z kilku łazarskich zespołów mieszkalnych wybudowanych w trakcie boomu budowlanego, który nastąpił w związku z włączeniem gminy do miasta i likwidacją ograniczeń fortecznych. Osiedle Kaiser-Wilhelm Anlage ma nieco inny charakter niż nieodległy Kwartał Johowa: o ile w obu znajdziemy wystawne secesyjne kamienice, o tyle na Osiedlu Cesarza Wilhelma dominuje styl szwajcarski – otoczone ogrodami malownicze domy kojarzyć się mają z sielskim spędzaniem czasu w górskich miejscowościach. Autorem większości projektów był poznański architekt Max Schenk. Mieszkańcami kwartału byli urzędnicy, a także lekarze, m.in. doktor Robert Dahmer. Z czasem sporą część założenia zajął usytuowany tu szpital. Dwie ulice wytyczone dla zapewnienia komunikacji na nowym osiedlu zyskały miano Schillera i Goethego. Po odzyskaniu niepodległości patronkami ulic zostały Eliza Orzeszkowa i Maria Konopnicka.

Potężna bryła przywodzi na myśl architekturę obronną. Fot. J.Ludwiczak

Kamienica jak zamek

Głębokie i szybkie zmiany zachodzące w Poznaniu podczas belle epoque, poskutkowały budowlaną prosperity. Wśród twórców, którzy pozostawili w mieście swój wyraźny ślad, również w nowo przyłączonych dzielnicach, była spółka architektów: Paula Preula i Hermanna Böhmera. Jedna z pierwszych realizacji ich projektów powstała na Łazarzu, przy ówczesnej ulicy Parkowej (dzisiejsza Strusia). Dla przybyłej z Berlina inwestorki Margarety Grüder zbudowano tu potężną, imponującą rozmachem kamienicę. Eklektyczny budynek, wyraźnie nawiązujący do neogotyku, mógł kojarzyć się ze średniowiecznym zamkiem. Wrażenie robi bogata aranżacja fasady, z charakterystycznymi dwoma ciągami balkonów podpartych wspornikami kojarzącymi się z architekturą obronną. Te elementy, wraz z czterema wykuszami imitującymi zamkowe baszty, dodatkowymi balkonami na trzeciej kondygnacji, kutymi balustradami i dekoracyjną elewacją z różnobarwnych cegieł i elementów tynkowanych do dziś sprawiają, że trudno nie zauważyć tej kamienicy. Oryginalna stylistyka wyróżnia ją spośród innych wystawnych łazarskich kamienic, a także spośród dzieł Preula i Khmera, którzy w późniejszych realizacjach bazowali już na innych pomysłach.

Oryginalna fasada kamienicy wyróżnia narożnik Niegolewskich i Głogowskiej w krajobrazie ulicy. Fot. Ł.Gdak
Narożnik kamienicy zwieńczony jest nieco cebulastą wieżyczką. Fot. Ł. Gdak
Kamienice na Niegolewskich były w znacznej części własnością Suwalskich. Fot. Wirtualny Łazarz, Jan Kurek
Przyziemie kamienicy szpecą nieestetyczne szyldy. Fot. lazarz.pl, J.Ludwiczak,

Kamienica Suwalskich - dom łazarskich potentatów

Kilka budynków w Poznaniu w czasie swojego powstawania zaplanowanych było nie tylko jako obiekty użytkowe, ale też jako swoiste „reklamy” działalności prowadzonej przez właścicieli. Przykładem może być potężna, wystawna kamienica z charakterystyczną wieżyczką, stojąca na narożniku Głogowskiej i Augusty (obecnie Niegolewskich). Inwestorem imponującego budynku był Jan Suwalski, łazarski potentat, właściciel zlokalizowanej w Żabikowie cegielni. W projektowanie i budowę zaangażował się jego syn Stefan. Ozdobienie narożnikowej elewacji domu wzorem wykonanym z cegły klinkierowej mogło mieć na celu prezentację potencjału produkcyjnego zakładu, którego właścicielem była głowa rodu. Z czasem znaczna część pierzei ulicy Augusty (Niegolewskich) została zabudowana kamienicami, których właścicielem był Suwalski. Bogata rodzina łazarskich przemysłowców i „deweloperów” trwale wpisała się w historię dzielnicy.

Proste, trzykondygnacyjne budynki wielorodzinne odwzorowywały schematy panujące w architekturze hitlerowskich Niemiec. Fot. Wikimedia Commons/jerzy

Kamienice przy Kossaka - domy z mrocznych czasów

W początkach XX wieku wytyczono dzisiejszą ulicę Kossaka, nosząca nazwę Siemensstrasse. Zainicjowana wówczas akcja budowlana zaowocowała powstaniem w okolicy wielu wystawnych kamienic. Samą ulicę zaczęto jednak zabudowywać dopiero w okresie międzywojennym. Podczas II wojny światowej, postanowiono uzupełnić pierzeję tej oraz sąsiedniej ulicy Ułańskiej na potrzeby niemieckiego osadnictwa. Domy które tu powstały różniły się jednak od wcześniejszych realizacji. Proste, trzykondygnacyjne budynki wielorodzinne ze spadzistymi dachami odwzorowywały schematy panujące w architekturze hitlerowskich Niemiec. Były zgodne z wizją nazistowskiego Poznania: miasta stosunkowo niewielkiego, uporządkowanego według wzorca, bez cech wielkomiejskości. Niezależnie od ideologicznej podbudowy, zadbano o podstawowy komfort życia mieszkańców. Mieszkania były stosunkowo przestronne, solidne, wyposażone w łazienki. Dlatego też, pomimo swego „złego urodzenia”, budynki z powodzeniem wykorzystywane są do dzisiaj. O ich przeszłości przypominają jedynie płaskorzeźby umieszczone nad wejściami. Sławią ciężką pracę i związek człowieka z ziemią - nawiązując do propagowanych przez totalitarny system wzorców.

Ulica Kanałowa swoją nazwę zawdzięcza płynącemu tu niegdyś strumieniami. Fot. Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków
Secesyjne kamienice tworzące pierzeje ulicy powstały na przełomie XIX i XX wieku. Fot. Wikimedia Commons, Jerzy

Ulica Kanałowa - w nurcie dzielnicy

Niektóre ulice Łazarza zawdzięczają swoją nazwę lokalnej geografii. Tak jest w przypadku ulicy Kanałowej, która biegnie tam, gdzie niegdyś znajdował się strumień płynący w kierunku Wildy. Sama ulica była miejscem typowym dla Łazarza. Na przełomie XIX i XX wieku zabudowano ją wielopiętrowymi kamienicami czynszowymi. W porównaniu z ruchliwą ulicą Głogowską i gwarnym Rynkiem Łazarskim panowała tu jednak cisza i spokój, z rzadka przerywane stukotem przejeżdżających po bruku wozów konnych lub dzwoniących na nierównościach rowerów. Kanałowa jest jedną z nielicznych już poznańskich ulic, przy których zachowała się stara, przedwojenna numeracja. Pierwszy i ostatni numer wypadają naprzeciw siebie, nie ma zaś strony parzystej i nieparzystej.

Spółdzielcze kamienice przy Karwowskiego miały zapewnić wysoki poziom komfortu mieszkańców, relatywnie niewielkim kosztem. Fot.: Wikimedia Commons, Jerzy

Domy przy Karwowskiego - kolonia dla urzędników

Urzędniczy Łazarz to nie tylko wystawne wille po zachodniej stronie Głogowskiej. Także średniego szczebla urzędnicy znajdowali w nowych dzielnicach miasta swoje miejsce do życia. Od początku XX wieku w Poznaniu działała Niemiecka Spółdzielnia Mieszkaniowa Urzędników Państwowych, inwestująca na terenie Jeżyc, Wildy i Łazarza. Przy ulicach Johanna Gottlieba Fichtego i Ferdynanda von Zeppelina (dziś ulice Karwowskiego i Łukaszewicza) zbudowano zespół nowoczesnych kamienic, pozbawionych niepopularnych wówczas oficyn. Założenie porozcinano wewnętrznymi ciągami komunikacyjnymi tak, by zapewnić odpowiednie doświetlenie dla trzy- i czteropokojowych komfortowych mieszkań.

Kazimierz nowak pochodził z Galicji, ale w młodym wieku przeniósł się do Poznania. Fot. Wikimedia commons, domena publiczna
Jego afrykańska wyprawa pod wieloma względami była pionierska. Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Podróżnik na afrykańskie bezdroża trafił z Łazarza. Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna

Kazimierz Nowak - życie na przekór

Jego biografią można by obdzielić co najmniej kilka osób. Był pionierem i niewyczerpanym źródłem inspiracji w dziedzinach, które stanowiły kwintesencją jego niedługiego życia: podróżach w nieznane, reportażu i fotografii. W pojedynkę dokonał rzeczy niemożliwej – w ciągu pięcioletniej wyprawy w latach 1931-1936 przebył Afrykę z północy na południe i z powrotem, pokonując tę trasę na rowerze, pieszo, konno oraz czółnem. Podczas podróży Nowak wykonał tysiące unikatowych zdjęć przedstawiających dziewiczą przyrodę i różnorodną kulturę mieszkańców afrykańskiego lądu. W swoich reportażach przesyłanych prasie poznańskiej i ogólnopolskiej pisał zarówno o pięknie kontynentu, jak i zagrożeniach, które niosły ze sobą kolonializm i przedmiotowe podejście do człowieka. Po przebyciu dziesiątek tysięcy kilometrów podróżnik powrócił do Poznania. Mieszkał wówczas w kamienicy przy ulicy Lodowej. Jego odczyty na temat wyprawy połączone z pokazem zdjęć gromadziły rzesze zainteresowanych odbiorców. Dziś dokonania tego związanego z Łazarzem podróżnika upamiętnia skwer jego imienia.

Niewielkie kino Miniaturka mieściło się w kamienicy. Fot. Wikimedia Commons, Four.mg

Dawne kino Miniaturka - ulotny czar celuloidu

Przedwojenni łazarzanie wspominają dwa kina mieszczące się w ich dzielnicy: jedno przy ulicy Głogowskiej (Marszałka Focha) w okolicach gmachu poczty, a drugie przy Małeckiego 11. Kolejne mieściły się przy terenach PeWuKi (Stylowe, późniejszy Bałtyk) i na Górczynie. W okresie PRLu niedaleko było do dwóch stosunkowo dużych kin – Bałtyku i Olimpii. Poza tym na Łazarzu odnaleźć można było jeszcze jedną niewielką salę przy Chełmońskiego 21. Urządzono ją w 1955 roku w kamienicy mieszczącej się obok stacji pogotowia ratunkowego, w lokalu mieszkalnym. Widownia mieściła jedynie 20 osób. W Miniaturce wyświetlano filmy niepuszczane już – lub w ogóle – w innych kinach, w pewien sposób realizowała ona więc ideę kina studyjnego. Wspominaną przez bywalców specyficzną cechą kina był projektor często zrywający taśmy – dawało to nieraz możliwość wyjścia z seansu „na ćmika”. W tym samym budynku siedzibę miał Wojewódzki Zarząd Kin, potem przekształcony w Okręgowe Przedsiębiorstwo Rozpowszechniania Filmów. Kino zamknięto, jak wiele podobnych obiektów, w latach dziewięćdziesiątych.

Powstanie kościoła przy Głogowskiej było efektem wspólnej pracy Łazarzan

Kościół Matki Boskiej Bolesnej – duchowe centrum Łazarza

Do końca XIX wieku katoliccy mieszkańcy Łazarza i Górczyna, aby zaspokoić potrzeby religijne, udawali się do odległej parafii św. Marcina w centrum Poznania. Nie dziwi więc aktywne wsparcie, jakiego udzielili oni planom budowy nowej świątyni. Mimo trudności, z którymi musieli mierzyć się inicjatorzy przedsięwzięcia, już w 1901 roku kościół był ukończony. Wyróżniał się on czerwienią cegły, z której został wzniesiony oraz wysoką wieżą zwieńczoną strzelistym hełmem wykonanym w zakładach Hipolita Cegielskiego. Świątynia do dziś jest charakterystycznym punktem łazarskiego fyrtla. Jej bryła oraz wnętrze utrzymane są w stylu neoromańskim. W ołtarzu głównym znajduje się jedna z najlepszych i najwierniejszych kopii watykańskiej Piety Michała Anioła. Dowodem tego jest fakt, iż w latach 70. XX wieku wykorzystano ją do wykonania rekonstrukcji elementów rzymskiego oryginału, który został uszkodzony.