Pamiątką po mszy papieskiej jest krzyż, element ołtarza polowego. Fot. Ł. Gdak
Wierni przynieśli ze sobą na mszę miniatury Poznańskich Krzyży. Fot. W. Wieczorek

Ulica Różana – Na wildeckim bruku

W drugiej połowie XIX wieku Wilda w szybkim tempie przeobrażała się z gminy o charakterze wiejskim w intensywnie zabudowujące się przedmieście. Niegdysiejsze pola uprawne i łąki zamieniały się w kwartały zabudowy. Najpierw jednak, zgodnie z praktyką dobrego planowania, wytyczano siatkę ulic, która tworzyła niezbędne ramy dla organizacji przestrzeni. Początkowo ulice miały nawierzchnię gruntową i nie różniły się zbytnio od dróg wiejskich. Z czasem, w miarę rozwoju infrastruktury, na Wildzie wprowadzono kamienny bruk, który przez dekady zapewniał mieszkańcom trwałość i komfort użytkowania. W XX wieku ten typ nawierzchni zaczął być jednak stopniowo wypierany przez asfalt, którym nieraz po prostu zalewano „przestarzałą” kostkę. Dziś nawierzchnia brukowa nadal zachowała się na części wildeckich ulic, co pozytywnie wpływa na estetykę dzielnicy. Wyróżnia się pod tym względem ulica Różana, do której budowy użyto nie kamienia, lecz cegły klinkierowej. To stosunkowo rzadkie w Poznaniu rozwiązanie przywodzi na myśl nawierzchnię ulic któregoś z miast holenderskich, w których do dziś jest bardzo popularne.

Współcześnie obszar dawnych koszar zabudowywany jest budynkami wielorodzinnymi. Fot. Ł. Gdak
Za czasów pruskich stacjonował tu 29 Batalion Pionierów. Fot. Biblioteka Uniwersytecka
Rozległy kompleks obejmował, oprócz budynków koszarowych, siedzibę dowództwa, kasyno oficerskie i podoficerskie oraz domy mieszkalne. Fot. Biblioteka Uniwersytecka

Ulica Saperska – Wilda skoszarowana

Dzisiejsza ulica Saperska zawdzięcza swą nazwę kompleksowi koszar wojskowych wybudowanemu tuż przed I wojną światową na ówczesnych polach wildeckich. Jego powstanie wiązało się z rosnącymi potrzebami poznańskiego garnizonu. Za czasów pruskich w zabudowaniach sięgających obecnej ulicy Rolnej stacjonował 29 Batalion Pionierów, a w II RP 7 Pułk Saperów Wielkopolskich. Rozległy kompleks obejmował, oprócz budynków koszarowych, siedzibę dowództwa, kasyno oficerskie i podoficerskie oraz domy mieszkalne. Apele odbywały się na dziedzińcu otoczonym zabudową gospodarczo-magazynową. W czasie powstania wielkopolskiego, na początku stycznia 1919 roku, koszary wildeckie zostały zdobyte bez walki. Powstańcy przejęli skład broni i amunicji, a także znaczną liczbę rowerów. Na przełomie XX i XIX wieku wojsko wyzbyło się znacznej części terenu, na którym zaczęła powstawać współczesna zabudowa deweloperska.

Klub sportowy Warta został założony w 1912 roku. Fot. Wikimedia Commons
Dzisiaj klub rozgrywa mecze na boisku, tzw. ogródku przy Drodze Dębińskiej. Fot. Wikimedia Commons/R. Gorączniak

Warta Poznań - Zieloni górą

W drugiej połowie XIX wieku tereny przy Drodze Dębińskiej stały się miejscem uprawiania przez poznaniaków różnych sportów, na czele z piłką nożną. Zaczęło się od spontanicznych spotkań przy tzw. zandce, z udziałem drużyn liczących nieraz i 100 piłkarzy. Z czasem zaczęły powstawać bardziej profesjonalne kluby – Britania, Normandia. Przełomem w dziejach poznańskiego futbolu był rok 1912, gdy założono klub sportowy Warta. Pierwsze treningi i mecze rozgrywał on przy Drodze Dębińskiej, później na błoniach wildeckich, na tzw. saharze. Ponieważ błonia służyły wielu klubom, panowało tam prawo silniejszego. Po przygotowaniu boiska na mecz, który miał odbyć się następnego dnia, drużyna musiała pilnować miejsca przez noc, by przypadkiem nie ulokował się tam inny klub. Ponad stuletnie dzieje Warty obfitowały zarówno w wielkie sukcesy (dwukrotne mistrzostwo Polski), jak i wstydliwe porażki (spadek do III ligi). Klub do dziś rozgrywa swoje mecze na Wildzie, w tzw. ogródku przy Drodze Dębińskiej.

Zabudowę Wierzbięcic tworzą wielopiętrowe kamienice. Fot. Ł. Gdak
Obecny charakter ulicy ukształtował się u progu XX wieku. Fot. Ł. Gdak
Po II wojnie światowej z Wierzbięcic zniknęła dotychczasowa zieleń. Fot. Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków

Wierzbięcice - Wilda wielkomiejska

Chyba najbardziej reprezentacyjne kamienice Wildy wznoszą się wzdłuż ulicy Wierzbięcice. Zabudowa składająca się z wysokich jak na Poznań, kilkupiętrowych kamienic z lokalami handlowo-usługowymi w przyziemiu, do tego poprowadzone w jezdni tory tramwajowe – wszystko to nadaje Wierzbięcicom wielkomiejskiego sznytu. Obrazu „porzundnej” miejskiej ulicy dopełniała niegdyś niezachowana do dziś zieleń. Obecny charakter okolicy ukształtował się u progu XX wieku, zaraz po włączeniu Wildy w granice Poznania. Odpowiedzialny za niego był m.in. Joseph Leimbach, architekt projektujący wiele gmachów w urbanizującej się dzielnicy. Nazwa jest jednak znacznie starsza – pochodzi od średniowiecznego właściciela tych terenów, zwanego Wierzbą lub Wierzbiętą, i jego potomków – Wierzbiców lub Wierzbięciców.

Schody zaprojektował architekt Władysław Czarnecki. Fot. Ł. Gdak

Wildeckie stopnie - schody między Dolną a Górną Wildą

Charakterystyczną cechą Wildy jest rozłożenie zabudowy na różnych poziomach doliny Warty, opadającej stopniowo w kierunku wschodnim, ku rzece. Różnice wysokości spowodowały, że niektóre osie widokowe tworzone przez zwartą tkankę miejską zyskały na malowniczości. Nieraz wymuszały też zastosowanie nietypowych dla Poznania środków aranżacji przestrzeni. Przykładem są schody wzniesione na stromej skarpie między Dolną a Górną Wildą, na przedłużeniu obecnej ulicy Spychalskiego. Są one dziełem Władysława Czarneckiego, jednego z bardziej zasłużonych poznańskich architektów dwudziestolecia międzywojennego. Zaprojektował on swego rodzaju schodkową ulicę – monumentalne, dwubiegowe schody, ozdobione basenami i kaskadami z płynącą wodą. Niestety warunki finansowe nie pozwoliły na realizację założenia. Ostatecznie powstał jeden bieg schodów, otoczony z czasem inną niż planowana zabudową. Schody istnieją jednak do dziś, stanowiąc przykład odważnych wizji dawnych projektantów Wildy.

Na wznoszenie kamienic willowych stać było tylko najbogatszych mieszkańców. Fot. Ł. Gdak
Figura archanioła zakupiona została przez właściciela kamienicy w Paryżu. Fot. Ł. Gdak
Michał Beierlein miał zasadniczy wpływ na kształt detali architektonicznych budynku. Fot. Ł. Gdak

Willa Beierleina - pod mocnym aniołem

„Niektórzy (…) do wielkiej doszli zamożności” – pisał o Bambrach Oskar Kolberg. Jednym z nich był wildecki gospodarz i społecznik Michał Beierlein. Gdy na początku XX wieku zniesiono ograniczenia forteczne i na Wildzie rozpoczął się intensywny ruch budowlany, zdecydował się on postawić wyróżniający się formą dom o cechach kamienicy willowej. Niecodzienność budynku brała się stąd, że punktem wyjścia dla jego projektu stała się figura archanioła Michała, nabyta przez właściciela w 1900 roku na Wystawie Światowej w Paryżu. Beierlein przywiózł ją do Poznania z myślą o ustawieniu przy ulicy Różanej. Do dziś przykuwa uwagę malownicze położenie wildeckiej willi, bogate sztukaterie, kute balustrady balkonowe, a przede wszystkim – przylegająca do ściany na wysokości pierwszego piętra i wsparta na toskańskiej kolumnie „kapliczka” z anielską figurą.

Właścicielem willi był Bruno Herman. Fot. Ł. Gdak
Mimo upływu czasu, w willi można jeszcze dostrzec elementy jej dawnej świetności. Fot. Ł. Gdak

Willa Brunona Hermanna - Wilda fabrykancka

Nim na Wildzie pojawił się „Ceglorz”, na jego późniejszych terenach swoje przedsięwzięcia rozwijali lokalni fabrykanci. Jednym z nich był Bruno Hermann, który pod koniec XIX wieku zainwestował w zakład obróbki i handlu drewnem. Jednocześnie, co nie było częstą praktyką w Poznaniu i okolicy, wybudował po sąsiedzku dom, z którego mógł doglądać swego interesu. O Hermannie nie wiadomo zbyt wiele. Raczej nie należał on do osób nadmiernie skromnych: swą willę przyodział w zdobny „francuski” kostium. Pałacyk charakteryzuje się wymyślną formą, licznymi detalami, a jeden z jego dwóch narożników zwieńczony jest hełmem. Tak ozdobiona wieżyczka górowała nad okolicą, jasno dając do zrozumienia, kto jest właścicielem. Zapewne niejeden wildzianin w dzieciństwie miał okazję zapoznać się z wnętrzami pałacyku, przez lata pełnił on bowiem funkcję zakładowego przedszkola zakładów HCP.

Tereny kolejowe zostały wyłączone z użytkowania pod koniec XX wieku. Fot. Ł. Gdak
Rozbudowywany przez dziesięciolecia układ bocznic kolejowych służył przede wszystkim obsłudze transportu towarowego. Fot. Wikimedia Commons/mos810
Dziś jest to obszar postępującej degradacji pozostałości dawnej zabudowy przemysłowej. Fot. Wikimedia Commons/mos810

Wolne Tory – Hektary wyobraźni

Wiek XIX był epoką kolei żelaznej, której dynamiczny rozwój odcisnął wyraźne piętno na obliczu Wildy. Wystarczy wspomnieć, że uruchomienie w połowie stulecia linii łączącej Poznań z Wrocławiem odcięło od niej obszary leżące na zachód od torów, które z czasem włączono do Łazarza. Wybudowanie pod koniec lat 70. XIX wieku Dworca Centralnego (dziś Poznań Gówny) spowodowało, że olbrzymie przestrzenie położone między Wildą a Łazarzem przeznaczono na torowiska odstawcze i ładunkowe. Rozbudowywany przez dziesięciolecia układ bocznic kolejowych służył przede wszystkim obsłudze transportu dostarczanych wagonami towarów. Gdy pod koniec XX wieku wyprowadzono ostatecznie kolejowy ruch towarowy ze śródmieścia Poznania, tereny te zostały wyłączone z użytkowania. Szybko przylgnęła do nich nazwa „Wolne Tory”. Dziś jest to obszar postępującej degradacji pozostałości dawnej zabudowy przemysłowej. Zarazem jest on przedmiotem intensywnej pracy architektów i urbanistów, którzy w ciągu ostatnich kilkunastu lat wielokrotnie prezentowali różne, dotąd niezrealizowane, koncepcje jego zagospodarowania.

Korzenie zakładu sięgają powstających w XIX na Wildzie warsztatów kolejowych. Fot. Ł. Gdak
Zakłady zajmowały znaczne obszary miasta na pograniczy Wildy, Łazarza i centrum. Fot. Ł. Gdak
Zakłady nie przetrwały skutków przemian własnościowych przełomu XX i XXI wieku. Fot. Ł. Gdak
Dekady koegzystencji spowodowały, że „Ceglorz” silnie zrósł się z Wildą. Fot. Muzeum Historii Miasta Poznania

Zakłady HCP - po prostu "Ceglorz"

Trudno o coś bardziej poznańskiego niż Zakłady Hipolita Cegielskiego, które stanowią o tożsamości miasta od połowy XIX wieku. Wówczas Hipolit Cegielski – filolog, nauczyciel i społecznik– otworzył swój sklep z wyrobami żelaznymi, który z czasem rozrósł się do rozmiarów fabryki. Pierwotnie funkcjonowała ona w centrum Poznania, następnie przeniosła się na Główną, a krótko po odzyskaniu niepodległości przejęła budynki byłej wildeckiej fabryki Moegelina. Odtąd „Ceglorz” to przede wszystkim Wilda. Przez lata zakłady rozrastały się i unowocześniały. W latach 30. XX wieku wyprodukowały m.in. najdłuższy w Europie parowóz pośpieszny i lokomotywę spalinową, tzw. lux-torpedę. Podczas II wojny urządzono w nich niemieckie zakłady zbrojeniowe, a w dobie stalinizmu nadano im imię Stalina, choć i tak wszyscy używali starej nazwy. W „Ceglorzu” produkowano lokomotywy, silniki okrętowe, broń. Przez lata był to największy pracodawca Poznania. W zmienionej formule własnościowej, po restrukturyzacji, na części dawnego terenu fabryki HCP pracuje do dziś.

Korzenie zakładu sięgają powstających w XIX na Wildzie warsztatów kolejowych. Fot. Ł. Gdak
Zakłady zajmowały znaczne obszary miasta na pograniczy Wildy, Łazarza i centrum. Fot. Ł. Gdak
Zakłady nie przetrwały skutków przemian własnościowych przełomu XX i XXI wieku. Fot. Ł. Gdak

Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego (ZNTK) - koleje losu

Gdy pod koniec XIX wieku władze pruskie postanowiły połączyć funkcjonujące dotąd oddzielnie przedsiębiorstwa i warsztaty kolejowe w jeden zakład, zostały stworzone warunki dla dynamicznego rozwoju przemysłowej Wildy. Tak zaczęła się historia jednej z większych wildeckich fabryk, która jest najbardziej znana pod powojenną nazwą: Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego. Zajęły one ogromny obszar pomiędzy ulicą Roboczą a linią kolejową na Wrocław. Przez 130 lat naprawiano tutaj wagony i lokomotywy, produkowano elementy konstrukcji pociągów, części zamienne, a nawet całe pojazdy. W szczytowym momencie zakłady zatrudniały kilka tysięcy ludzi i współkształtowały krajobraz – także społeczny – całego fyrtla. Przemiany własnościowe przełomu XX i XXI wieku odbiły się negatywnie na kondycji fabryki. Pozostawione same sobie ZNTK upadły w smutnej atmosferze strajków i bankructwa. Wielki pofabryczny obszar czeka na swoje nowe zagospodarowanie, w perspektywie mogąc stać się nową dzielnicą miasta.