Złośliwy żart o czasach II wojny światowej mówi, że „w Poznaniu nie było konspiracji, ponieważ Niemcy na to nie pozwolili”. To oczywiście nieprawda. Wśród spektakularnych poznańskich aktów oporu wyróżniała się działalność Franciszka Witaszka, mieszkającego w nieistniejącym już domu przy dzisiejszej ulicy Dmowskiego. Ten lekarz i biolog, a także przedwojenny przedsiębiorca i wynalazca, w czasie kampanii wrześniowej walczył nad Bzurą. Następnie wrócił do Poznania i zaangażował się w działalność Służby Zwycięstwu Polsce, a potem Związku Walki Zbrojnej. Witaszek szkolił personel medyczny, a także przygotowywał wraz ze współpracownikami wyroby chemiczne: lekarstwa, produkty medyczne, ale też środki korozyjne i toksyczne. Według przekazów, stanowczo odrzucanych jednak przez potomków doktora, zespół produkował także trucizny i broń biologiczną, mającą służyć do zakażania niemieckich oficerów. Wiadomo że takie zarzuty postawili mu Niemcy. Został schwytany przez Gestapo i zamordowany w Forcie VII. Okupanci uznali doktora Witaszka za duże zagrożenie. Jego głowę zakonserwowali w formalnie z podpisem: „głowa inteligentnego polskiego masowego mordercy”. Do dziś działalność komórki ruchu oporu kierowanej przez Franciszka Witaszka czeka na kompleksowe zbadanie.